Tak do dzisiejszej Ewangelii: Mk 4,21-25
Będzie o wierze, bo to ona jest światłem, o którym mówi Chrystus. Otóż są osoby – wśród wierzących także – które mówią, że wiara jest prywatną sprawą każdego człowieka i nikt nie powinien się z tym obnosić. To chore myślenie doprowadziło do tego, że w wielu krajach mnożą się nieludzkie zasady, nakazy i przepisy, które usuwają każdy przejaw życia nadprzyrodzone z tzw. przestrzeni publicznej, która obejmuje często także, to jak się ubierasz, co nosisz na głowie lub szyi. Totalny absurd!
Chrystus mówi wyraźnie, że światło jest po to, by świeciło wszystkim: "Tak niech świeci wasze światło przed ludźmi, aby widzieli wasze dobre uczynki i chwalili Ojca waszego, który jest w niebie" (Mt 5,16). Światło wiary ma nie tylko oświecać mroki mojego serca, lecz także mroki świata w którym żyję. Moja wiara ma świecić tak, by inni chwalili Ojca, który jest w niebie. Dlatego wiara domaga się świadectwa życia, Chrystus się tego domaga. Stąd wyrzutem sumienia powinny być dla każdego chrześcijanina słowa z dzisiejszej Ewangelii mówiące o świetle. Niech taki człowiek wie, że "do każdego, kto się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie" (Mt 10,32n).
Zatem spychając wiarę do sfery prywatności, tak naprawdę nie tylko staramy się usunąć Boga ze świata, ale zapieramy się Go, sprzeniewierzamy się światłu wiary otrzymanemu na chrzcie świętym, Duchowi Świętemu, który w nas mieszka: "Czyż nie wiecie, żeście świątynią Boga i że Duch Boży mieszka w was? Jeżeli ktoś zniszczy świątynię Boga, tego zniszczy Bóg. Świątynia Boga jest świętą, a wy nią jesteście" (1 Kor 3,16n). Wsłuchując się dalej w świętego Pawła dowiemy się, że wiara w Chrystusa, że Ewangelia nie może nie być głoszoną! Woła on: "Biada mi bowiem, gdybym nie głosił Ewangelii!" (1 Kor 9,16c).
Ale to wciąż mało. Spychając wiarę do sfery prywatności, sprzeciwiamy się nakazowi misyjnemu, jaki Chrystus zostawił swojemu Kościołowi po zmartwychwstaniu: "Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię wszelkiemu stworzeniu!" (Mk 16,15). Kościół jest misyjny. Chrześcijaństwo jest misyjne ze swej natury. Ta misyjność wyrasta z wiary w Chrystusa, jest świadectwem naszej wiary i obowiązkiem każdego chrześcijanina. Zatem, co ostatecznie znaczy – sprzeciwiać się nakazowi misyjnemu? Znaczy to, że stawiamy opór Duchowi Świętemu, obecnemu w Kościele, stajemy się słabym ogniwem Kościoła, hamujemy Jego rozwój i możliwości, ranimy Go od środka. A każda rana zadana Kościołowi oznacza, że ten, co ją zadaje (bez względu na to, czy jest duchownym, czy też osobą świecką) grzeszy. Bo to właśnie grzech, każdy grzech, nawet najbardziej ukryty i osobisty, rani Kościół. Lecz – jak mówi Jezus – "nie ma bowiem nic ukrytego, co by nie miało wyjść na jaw" (Mk 4,22).
"Apostołowie z wielką mocą świadczyli o zmartwychwstaniu Pana Jezusa, a wszyscy oni mieli wielką łaskę" (Dz 4,33)